4 litery, które znaczą wszystko.



Czy miałaś w swoim życiu kiedykolwiek okres, w którym chciałaś walczyć ze wszystkim i ze wszystkimi? Kiedy z niewiadomych powodów, uważałaś, że wszystko i wszyscy są przeciwko Tobie? Kiedy wydawało Ci się, że wszystko nie ma sensu, kiedy postępowałaś w ten, a nie inny sposób, BO TAK, po prostu? Niezrozumiałe.
Choć osobiście, nie uważam, żebym przechodziła typowy okres buntu, pełen różnorodnych wariacji, to przypominają mi się momenty, zachowania, których teraz nie jestem w stanie w żaden sposób wytłumaczyć.
Dojrzewanie, burza hormonów? Hm... chyba każdy przez to przechodził i przechodzić będzie. Jedni w mniejszym stopniu, inni w większym.
Z perspektywy czasu, wracając do pewnych chwil, biję się w pierś. Szczególnie jeśli chodzi o najbliższą mi osobę.
Mama. To Ona była zawsze przy mnie, zawsze pod ręką, zawsze obok. Stety i niestety. To dlatego też każdą emocję dzieliłam z nią, pośrednio i bezpośrednio, świadomie i nieświadomie. Zawsze miałam z Nią świetny kontakt. Mogłam jej powiedzieć wszystko, podzielić się sukcesem, wyżalić się z życiowej niesprawiedliwości, wypłakać się w rękaw, przytulić, tańczyć z radości. Do dzisiaj, gdy siedzimy w "królewskim" pokoju, siadam jej na kolana, zarzucam ręce na szyje i mówię: "przytulaj mnie!". Wtedy obie śmiejemy się w głos, a ja mam przed oczami obraz malutkiej Ewuni, która wyrosła na dorosłą kobietę, która w swoim mniemaniu, duchem nadal nią pozostaje.
Znamy się wzajemnie, jak łyse konie. Wystarczy jedno wymowne spojrzenie, jeden gest, czy choćby znaczące milczenie w słuchawce. Obie wiemy, kiedy sobie "zejść z drogi", obie wiemy, kiedy należy coś powiedzieć lub kiedy lepiej po prostu przemilczeć, aby później popłynął potok słów.
Z pewnością każdy osiągnie taki etap w życiu, w którym dojdzie do podobnych wniosków.
Teraz, gdy sama jestem już mamą, inaczej podchodzę do pojęcia słowa "troska". Kiedyś wydawało mi się, że rozumiem, że każda mama martwi o swoje dziecko. Wydawało mi się. Wydawało mi się także, że moja mama przesadza, pytając, gdzie wychodzę, o której wrócę, że niepotrzebnie nie śpi, gdy mnie nie ma, etc. Zawsze mi powtarzała, że sama zobaczę jak to jest, gdy będę miała swoje dziecko. Miała rację. Jak zawsze. I choć swoje dziecię mam jeszcze pod kontrolą, to troska jest czymś naturalnym. Czarne myśli, podczas codziennych czynności, to podobno też naturalne. Czasami, aż pukam się w głowę jaką mam wyobraźnię, ale wynika to właśnie z troski o Niego. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby Mu się coś stać, że mogłabym Go stracić, tfu tfu.
Z każdym dniem jestem zakochana coraz bardziej... miłością zdrową, naturalną, bezwarunkową, czystą, nieskazitelną. Kocham Go, tak, jak nigdy wcześniej. Miłością matczyną. Bardziej niż wczoraj, mniej niż jutro.
To jak bardzo po tylu latach musi kochać mnie moja MAMA?! :D

Dzień matki... MÓJ PIERWSZY DZIEŃ MATKI! Największy prezent od życia już dostałam. Nie potrzebuję nic więcej. Wystarczy mi jeden uśmiech, jedno spojrzenie, w którym dostrzegam nieocenioną miłość. Jest moim lekarstwem na każde zło, ukojeniem w gorsze dni, dopełnieniem szczęścia, spełnienia. Mój własny, prywatny cud. Teraz, gdy już jestem Jego mamą, z perspektywy czasu, zachodzę w głowę i z ogromnym wzruszeniem wracam do momentów, kiedy nosiłam Go pod sercem. Jak Bóg pokierował moimi drogami, abym w końcu trafiła na krętą ścieżkę, pełną wybojów, która doprowadziła mnie właśnie do miejsca, gdzie pachnie nieskazitelną dziecięcą miłością, gdzie każdy poranek napada optymizmem, gdzie każdy delikatny dotyk działa jak antidotum. I mimo gorzkich łez wylanych, gdy było ciężko, gdy ból odbierał rozum, gdy zakręty życiowe były ostre jak brzytwa, gdy przychodziły chwile zwątpienia to On czuwał nad tym, aby matczyna miłość wypełniła mnie od czubków palców stóp po sam czubek głowy. To się właśnie nazywa nieopisana miłość. Można użyć tysiąc słów, które i tak nie oddadzą tego, co czuje każda indywidualna jednostka. Każda czuje to w ten sam, choć tak różny nieopisany sposób.



Ja dzisiaj mojej Mamie chciałabym podziękować. Za wszystko. Za każdą poświęcona chwilę, za każdą wylaną łzę, za każdą nieprzespaną noc, za dobre słowo, za wszystkie lata, w ciągu których przekazała mi ogrom miłości i dobroci. Za to, że zawsze była przy mnie, dla mnie i ze mną. Dziękuję za przekazanie mi cennych wartości życiowych. Dziękuję, że nauczyła mnie kochać. Dziękuję, że pokazała, jak być dobrym człowiekiem. Chciałabym wychować swoje dziecko tak, jak Ona wychowała mnie. Dziękuję. Bardzo Ją kocham! Żadne słowa nie wyrażą tego, co czuję i jak bardzo jestem Jej wdzięczna! 
Dziękuję Ci za dar życia! Jesteś moją BOHATERKĄ!







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Proces gojenia

Never stop dreaming ♥️♥️♥️♥️♥️