Knowledge is the power.





Kiedyś moim pomysłem na przyszłość była filologia angielska. Tego też się trzymałam... rozszerzona matura, dokumenty na wymarzoną uczelnie złożone, wyczekiwanie decyzji o ewentualnym przyjęciu. Stało się. Przyjęli mnie... minął semestr... ale czegoś ciągle mi brakowało. Nie czułam żadnej więzi z tym kierunkiem. Ok, język sam w sobie lubiłam od zawsze... brzmienie, gramatykę, Stany Zjednoczone, ale kiedy już osiągnęłam część zakładanego od lat planu, poczułam, że to nie jest TO. Biłam się z myślami dłuższy czas, bo przecież jak tak długo wyczekiwany plan, o którym wiedzieli wszyscy miał nagle runąć? Nie byłam szczęśliwa. W końcu postanowiłam zrezygnować ze studiów... Co dalej?
Wyjechałam do USA na jakiś czas, tam szukałam pomysłu na życie, pomysłu na przyszłość. Pewnego dnia, zapaliła się żaróweczka. Przecież od zawsze lubiłam zajęcia estetyczne, zawsze sprawiało mi to radość, gdy mogłam zrobić coś dla kogoś, gdy powodowałam najmniejszy uśmiech lub miłe zaskoczenie i ten błysk w oku drugiej osoby. Amatorsko uwielbiałam zajmować się włosami, paznokciami, twarzą. Notorycznie męczyłam swoich bliskich cudownymi pomysłami na fryzury, robiłam CUDA (wianki) na paznokciach, masowałam, miziałam. I tak wpadłam na pomysł, że może warto byłoby wyspecjalizować się w tym temacie. Jednak cały czas, gdzieś z tyłu głowy miałam wszechobecne opinie nt. kosmetyczek tudzież fryzjerek - "nie miała pomysłu na siebie, więc stała się kosmetyczką". Mało kto jednak zdawał sobie sprawę, co oznaczają studia kosmetologiczne. Tak, jest różnica między KOSMETYCZKĄ(nie ubliżając nikomu), która jest samoukiem lub ukończyła kilka kursów i stała się panią kosmetyczką wykonującą, o zgrozo! nawet iniekcje!, a KOSMETOLOGIEM. Oczywiście jestem jak najbardziej za kursami, szkoleniami, ale w celu pogłębiania wiedzy, praktykowania jej, doszkalania się, ale trzeba mieć stety, niestety podstawową wiedzą nt. budowy skóry, anatomii, fizjologii, chemii, aby zdawać sobie sprawę z ewentualnego ryzyka, z odpowiedzialności, jaką bierzemy na swoje barki.
   Kiedyś, jeszcze podczas studiów, nic tak mnie nie drażniło, gdy słyszałam "pani od paznokci". Po wielu godzinach nauki, drogi przez mękę, wielu stresach, nerwach, frustracji związanych z ciężkimi przedmiotami, tudzież wykładowcami, gdy słyszałam te słowa buzowała mi się krew w żyłach. Z czasem się z tego śmiałam :) Teraz wiem, że ta wiedza, którą ciągle zdobywam, doświadczenie daje mi wewnętrzną siłę, aby iść dalej do przodu.
I choć w sferze zawodowej mgr przed nazwiskiem właściwie nie daje mi żadnych profitów, to spełniłam swój cel. Założyłam sobie, ze zdobędę tytuł magistra w dziedzinie, która stała się moją pracą, a od zawsze jest pasją.
Zawsze powtarzam, że poza całym arsenałem certyfikatów, dyplomów, ukończonych szkoleń, setek zadowolonych klientek, najważniejsza zawsze będzie POKORA. Wiele lat pracy w zawodzie nauczyło mnie, że skóra to organ, który jest tak nieprzewidywalny, że nigdy nie możemy sobie pozwolić na istne szaleństwo. Zawsze powtarzam swoim klientkom, że wychodzę z założenia, iż ich bezpieczeństwo i moje spokojne noce wszystkim nam wyjdą na dobre. Zaczynam od poznania skóry, stopniowo sprawdzam jej reakcje i na ile możemy sobie pozwolić tak, aby było to bezpieczne. Niejednokrotnie natomiast zdarzało się tak, iż pomimo wieloletniej współpracy z daną skórą, 99 zabiegów przebiegało według standardowych reakcji, ale ten 1 mógł lub okazywał się zaskoczeniem zarówno dla mnie jak i właścicielki skóry. To właśnie dzięki mojej zachowawczości (Bogu dziękować) nie zdarzyło mi się nigdy (tfu), aby negatywnie oddziałać na Waszą kondycje, abstrahując już o Waszym zdrowiu. To tak jak z uczuleniami, stosując dany preparat przez wiele tygodnie czy miesięcy nie dzieje się nic i skóra dobrze na niego reaguje, a po pół roku nagle nas uczuli. Podobnie jest z jedzeniem. Wszystko się może zmienić pod wpływem różnych czynników.

Niektórzy dziwią się, gdy wspominam o kolejnym szkoleniu, bo przecież już to robię i umiem to robić?! Nigdy nie czuję się w 100% pewna swoich umiejętności. Być może to też ze względu na to, że jestem wobec siebie bardzo krytyczna i wymagam od siebie 150%. Ale to dobrze. Czuję respekt do mojej dziedziny, nie spoczywam na laurach. Zresztą nie wyobrażam sobie nie rozwijać się, stać w miejscu, trwać z nicości i być nijaką, obojętną na otaczającą mnie rzeczywistość. Poza tym kosmetologia i branża beauty jest tak szybko rozwijającym się rynkiem, że zamykając się przed nowościami byłabym sto lat za...  :) Moje ambicje i charakter nie pozwalają mi żyć w stagnacji, nie mieć planów i marzeń, a później dążyć do ich realizacji.
Dzisiaj jednego jestem pewna, wykształcenia nikt nam nie zabierze, to ono nas obroni, zawsze i w każdej sytuacji. To najlepsza inwestycja w siebie.

Lubię pisać i będę to robić. Inspiruję się życiem codziennym. A jeśli ktoś to czyta, to znaczy, że ma ku temu swoje powody i nieważne czy jest to czysta ciekawość czy sympatia do mojej osoby, choć jeśli to drugi to jest mi niezmiernie miło.

Życzę Wam udanego tygodnia! Ahoj! E. <3






Komentarze

  1. Otóż to! Bardzo ważny jest też sprzęt na jakim się pracuje. Tu sprzęt od https://kazaro.pl świetnie się sprawdzi

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram takie podejście do zawodu. Ciągły rozwój pozwala być na bieżąco i świadczyć profesjonalne usługi.
    HEALTHY-SKIN

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Proces gojenia

Never stop dreaming ♥️♥️♥️♥️♥️