Cierpliwość nigdy
nie była moją mocną stroną. W każdym aspekcie często
przeszkadzała mi w życiu codziennym. Jakże niesamowitym jest
pewien etap w życiu człowieka, który jak nic uczy cierpliwości,
anielskiej wręcz powiedziałabym. Mnie, osobiście, cierpliwości
nauczyło dziecko. Nie miałam tutaj zbyt dużego wpływu na wiele
spraw. Nie mogłam niczego przyspieszyć, ani w 100% panować na
wszystkim. To był najpiękniejszy, ale zarazem najtrudniejszy czas,
bardzo cenny zresztą. Umiejętność tę, wykorzystuję w wielu
sytuacjach, zarówno prywatnych, jak i zawodowych.
Często jedyne, o co
Was proszę, zaraz po zaufaniu, to cierpliwość.
Zarówno jeśli
chodzi o efekty zabiegów, jak i o makijaż permanentny.
Na dzisiaj miałam
zaplanowany nieco inny post, ale jeszcze będzie czas.
Dzisiaj chciałabym
się skupić na procesie gojenia się skóry po zabiegu/makijażu
permanentnym.
Proces regeneracji
skóry zależy od wielu czynników: wieku, rodzaju skóry, stanu
zdrowia, czynników zewnętrznych. W przypadku młodych osób proces
gojenia skóry wynosi ok. 28dni. U osób starszych procesy
regeneracyjne skóry stosunkowo się wydłużają.
Naruszony naskórek
jest sygnałem dla organizmu do namnażania nowych komórek skóry.
Tak, też działają zabiegi złuszczające, które mając na celu
pobudzić naturalne procesy naprawcze.
W przypadku makijażu
permanentnego pigment wprowadzany jest poprzez „wdrapywanie” w
skórę za pomocą igiełki. Tworzą się tym samym mikrouszkodzenia.
Cząsteczki pigmentu agregują się w warstwach naskórka. W
przeciwieństwie do typowych ran, czy zabiegów złuszczających na
twarz, w których pobudzamy regenerację naskórka, zależy nam na
przyspieszeniu tego procesu, tak w makijażu permanentnym, ABSOLUTNIE
NIE. I proszę, nie pytajcie Pań w aptekach o medykamenty, tłustych,
o ciężkiej konsystencji, które świetnie przyspieszą gojenie
Waszych brwi.
Zaufajcie mi. Jeśli
w zaleceniach wyraźnie mówię i piszę (dla pewności zawsze
dostajecie wszystko na piśmie) o gojeniu „na sucho”, to naprawdę
tak będzie lepiej.
Cząsteczki pigmentu
potrzebują czasu na stabilizację. Stopniowo agregują się, dając
nam po 4-5 tygodniach „przefiltrowany” przez nasz naturalny filtr
– skórę, kolor/cień na brwiach. Przyspieszając proces gojenia
spowodujemy, że razem ze strupkiem odpadnie nam większość koloru.
Skóra jest filtrem
dla pigmentu użytego podczas pigmentacji. To zawartość natualnego
barwnika w skórze decyduje o odcieniu pigmentacji. Jeden pigment
użyty na dwóch różnych fototypach będzie wyglądał inaczej,
będzie miał inny odcień na skórze, czy czerwieni wargowej – w
przypadku pigmentacji ust.
Proces złuszczania
strupków przebiega indywidualnie. W dniu pigmentacji i dzień po,
większość odczuwa duże ściągnięcie, napięcie, często
wspominacie o problematyczności mimiką twarzy (ciężko się
zdziwić;). W 3 – 4 dniu zazwyczaj brwi zaczynają „pękać”.
Pigmentacja dzieli się na małe lub większe strupki, które
zaczynają odchodzić od powierzchni skóry. TAK JEST TO ZUPEŁNIE
NORMALNE I PRAWIDŁOWE. Nie należy ich w żadnym wypadku zrywać.
Najczęściej wszystko dochodzi do normy ok.5-6 dnia. Czasami u osób
starszych strupki zaczynają odpadać dopiero ok. 8 dnia.
Po zejściu
wszystkich nieestetycznych strupków naskórek może być delikatnie
zaróżowiony/zaczerwieniony. Jest to świeży naskórek, więc jest
to również naturalne. Od teraz możecie odczuwać większe
swędzenie – można zacząć nawilżać naskórek niewielką
ilością np. alantanu w kremie lub bepanthenu za pomocą patyczka
kosmetycznego.
Od tego czasu
kolejna próba cierpliwości, czyli stabilizacja pigmentu. W
zależności od intensywności pierwszej pigmentacji, efekt po
zejściu strupków bywa różny od prawie niewidocznego, do
średnio-ciemnego. Z każdym tygodniem odcień pigmentacji będzie
nabierał na intensywności.
Macie już makijaż
permanentny ? Czyż nie było tak, jak piszę wyżej? :)
Poniżej zostawiam
Wam kilka zdjęć przesłanych od klientek z procesu
wyłuszczania/gojenia się brwi.
Pozdrawiam Was
serdecznie ! <3
Komentarze
Prześlij komentarz